Lidia Sameryt

Odkąd sięgnę pamięcią, Słowo Boże było obecne w moim życiu. Moi rodzice dzięki łasce Bożej są osobami wierzącymi. Każde z nich w wyznaczonym czasie oddało swoje serce Panu Jezusowi Chrystusowi. Kierując się słowami zapisanymi w 2 Liście św. Pawła do Tymoteusza 3;14-17, starali mi się wpoić umiłowanie do słów które zostały zapisane w Biblii. Prowadzili mnie na wszystkie nabożeństwa, regularnie chodziłam też na szkółki niedzielne na których nam dzieciom w prosty sposób było wykładany Stary i Nowy Testament. Od dziecka wiedziałam co dla nas ludzi wykonał Pan Jezus, znałam historię Jego życia tu na ziemi. Jednak zawsze żyłam w przekonaniu, że Pan Jezus umarł za grzechy wszystkich ludzi, że chce zbawić każdego człowieka. Oczywiście jest to prawdą, ale dużo później zdałam sobie sprawę z tego, że umarł za mnie, za moje grzechy 

Byłam dzieckiem spokojnym, wychowywałam się w małym miasteczku oddalonym ok. 56 km od Warszawy. Kiedy miałam 11 lat wraz z rodzicami i bratem przeprowadziliśmy się do Warszawy, a co za tym szło zmieniło się moje otoczenie, szkoła, koleżanki i koledzy. Nie za bardzo potrafiłam odnaleźć się w tak wielkim mieście, pamiętam kiedy bardzo zestresowana szłam pierwszy raz do nowej szkoły. Ku mojemu zaskoczeniu w nowej szkole nie zostałam zaakceptowana, nie radziłam sobie z takim odrzuceniem społecznym przez rówieśników. Odrzucenie to wiązało się niestety z udręczeniem fizycznym i psychicznym. Z każdym dniem starałam się przypodobać się moim rówieśnikom, starałam się zachowywać jak oni, mówić tak samo, jednak przynosiło to efekt odwrotny. Stałam się bardzo zamknięta w sobie, agresywna, bojaźliwa i miałam ogromne pretensje do Pana Boga. Takim momentem kulminacyjnym był czas kiedy chciałam popełnić samobójstwo, miałam wtedy 12 bądź 13 lat. Wtedy przypomniała mi się Biblia, która jednoznacznie sprzeciwia się samobójcom. Wtedy to był taki plon tego co zostało zasiane w moim sercu w dzieciństwie. Pan przez swoje Słowo uratował mnie wtedy.

Kiedy przeszłam do nowej szkoły całkowicie odsunęłam się od Boga, oczywiście nadal chodziłam do zboru, ale byłam tam obecna tylko ciałem. Coraz bardziej pociągało mnie życie imprezowe chciałam wszystkiego spróbować. Często Pan przemawiał do mnie przez swoje Słowo, ale ja cały czas odrzucałam Jego ofertę zbawienia. W lipcu 2002 roku udałam się na obóz chrześcijański w Oćwiece. Miałam wtedy 15 lat, byłam zbuntowaną nastolatką szukającą sensu i celu życia. Mimo tego, że tak wiele razy odrzucałam Pana Jezusa, On o mnie nie zapominał i naprawdę walczył o moje serce. Tak było i tym razem. W Oćwiece nie szukałam kontaktu z ludźmi wierzącymi, za to bardzo szybko nawiązałam relacje z osobami z którymi można było „porozrabiać”. Jednak 14 lipca wieczorną porą zorganizowana została ewangelizacja na której głoszone było imię Pana Jezusa. Tam po raz kolejny Pan pokazywał mi, że jestem grzeszną osobą i jak wielką musiał On ponieść karę za moje grzeszne życie. Tego dnia wiedziałam, że muszę podjąć decyzje. I dzięki łasce Bożej podjęłam jedyną słuszną, oddając swoje życie Bogu. Wyznawałam swoje grzechy i prosiłam o wybaczenie oraz o to aby Pan wziął moje poobijane życie i pokazał mi co mam dalej robić.

Od tego czasu minęło już 10 lat, moje życie wyglądało różnie, ale Pan był zawsze ze mną. I co najważniejsze spełnia się Jego obietnica zapisana w Liście do Rzymian 8:38-39.

„Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce. Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.”

Trudno w skrócie opisać wszystkie sytuacje z mojego życia w których Pan mnie ratował. Mogę tylko dziękować Mu za Jego łaskę, że dziś mogę być Jego dzieckiem. Pozdrawiam was słowami z Listu do Rzymian 10:9

„Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz.”